Courtney Dauwalter rozbija bank w Nicei, Gorczyca walczy do ostatka sił na GSB i Tabor z nowym rekordem Barana
Ciekawy, oj bardzo ciekawy był ten tydzień w świecie trailu. I to nie tylko ze względu na same zawody, bo nie zabrakło też innych interesujących wydarzeń. Na świecie najmocniej uwagę przykuwała rywalizacja w kolejnych zawodach z cyklu UTMB World Series, tym razem w Nicei, gdzie wystąpiły m.in. takie gwiazdy biegów ultra jak zwycięzca tegorocznego UTMB Vincent Bouillard, trzykrotna triumfatorka biegu wokół Białej Góry – Courtney Dauwalter i Brytyjczyk Jonathan Albon, ale także kilkoro biegaczy i biegaczek z Polski. Trudno natomiast jednoznacznie stwierdzić co było wydarzeniem numer jeden w kraju: czy kilkudniowe, pełne dramaturgii starcie Bartka Gorczycy z Głównym Szlakiem Beskidzkim czy bardzo mocna sportowo rywalizacja na 25-kilometrowej trasie Baran Trail Race w Węgierskiej Górce. A przecież nie tylko te trzy wydarzenia z ostatnich dni są warte odnotowania. Zapraszamy na kolejne subiektywne podsumowanie tygodnia.
Tekst: Wojtek Teister
foto: Nice Cote d’Azur by UTMB
Bartek Gorczyca – walka o rekord GSB
To było wielkie wydarzenie i wielkie wyzwanie, jakie postawił sobie Bartek Gorczyca. Projekt „Gorczyca GSB Challenge” miał na celu poprawienie należącego do Kamila Leśniaka rekordu trasy Głównego Szlaku Beskidzkiego. Wynik, jaki Leśniak osiągnął w 2023 r. to 93 godziny, 42 minuty i 22 sekundy. Bartek na 500-kilometrowym szlaku z 22 tys. metrów przewyższeń zakładał złamanie bariery 92 godzin. Wyruszył punktualnie o 15:00 z punktu wyznaczającego jeden z krańców GSB w Ustroniu. Pogoda nie rozpieszczała od samego początku – temperatura tylko kilka stopni powyżej zera, z nieba cały czas deszcz. Chyba w ogóle deszcz będzie tym, co najmocniej zapamiętamy z tego sezonu. Lało na Skymarathonie, lało na M3J, lało na Bartka Gorczycę i w Węgierskiej Górce.
Pierwszej nocy Bartek nie spał, naładowany energią pokonywał szybiuteńko kolejne kilometry. Babia – jak na swoje możliwości – była łaskawa, witając ultrasa tylko mgłą i deszczem. Tu na odcinku wsparciem okazało się towarzystwo Romka Ficka. Później Beskid Makowski i Gorce. Co jakiś czas dołączali się do Bartka różni biegacze. Za Lubaniem pierwszy poważniejszy odpoczynek w Krościenku nad Dunajcem. Prysznic i kilka godzin snu. W końcu w nogach już dwie piąte trasy.
W Beskidzie Sądeckim i Niskim deszcz nie odpuszcza. „Pogoda barowa, na szczęście towarzystwo dobre” – pisze na fb Bartka jego support. Na odczycie z trackera Poltraxa widzimy kolejne mijające kilometry i przesuwającą się na wschód kropkę z inicjałami BG. A na kolejnych zdjęciach i nagraniach z trasy Bartka w foliowej, niebieskiej pelerynce.
Po 300 kilometrach czytamy: „Poproszono mnie o wskazanie charakterystycznych miejsc, w których boli. Da się je określić jednym słowem: wszystkie”. Każdy kolejny kilometr uderza w organizm biegacza z coraz większym impetem. I nie ma żadnego znaczenia, że tempo jest wolniejsze niż na początku, a przewyższenia też mniejsze. Zaciągnięty na początku dług trzeba spłacić.
Na dłuższą metę nie pomaga nawet odsiecz w postaci wizyty brata z gołąbkami i ciastem od mamy, który dociera do Chyrowej. W Lubatowej druga, kilkugodzinna przerwa na sen. Ale ten sen już przerywają ataki bólu. Jest jednak i dobra wiadomość – wreszcie przestało padać i pojawia się spora grupa biegaczy towarzyszących na szlaku. Niestety, pojawia się też opuchlizna nogi.
W tym samym czasie Kingrunner publikuje apel: poszukiwany jest fizjoterapeuta, który pomoże Bartkowi. Apel przynosi skutek, fizjo dociera do Puław. Jego interwencja pomaga, ale tylko na jakiś czas. W Komańczy jest już źle. Bartek ma już w nogach ponad 400 km, ale ostatnie 100 zapowiada walkę nie tylko o rekord, ale również o przetrwanie.
Ta walka kończy się 50 kilometrów dalej: „Smerek. Niestety muszę przerwać wyzwanie. Tym razem szlak wygrał. Jestem cały i zdrowy. Ogromnie dziękuję za wsparcie i kibicowanie przez ten cały czas” – czytamy w poście opublikowanym przez support. Z kolejnego – pisanego już przez Bartka osobiście – dowiadujemy się, że cały, owszem jest, ale zdrowy już nie. W jednej nodze wysiadł piszczel, w drugiej mięsień czworogłowy.
„Ostatni kilometr schodziłem bokiem przez 45 minut i czułem się bezpiecznie tylko dzięki mojemu supportowi. Doprowadziłem się do stanu, w którym nie mogłem poruszać się dalej, choć bardzo chciałem nie tylko pobić rekord, ale po prostu dokończyć ten szlak. Nie po to zrobiłem 450km żeby się wycofać, bo nie mogę pobić rekordu” – napisał w podsumowaniu.
I chociaż tym razem Bartkowi nie udało się poprawić rekordu GSB, zrobił coś niesamowitego. Rzucił wyzwanie nie tyle górom, co granicom własnego organizmu. I walczył do ostatniego momentu, w którym można było racjonalnie walczyć. To więcej warte, niż sam rekord trasy. Dziękujemy za te kilka dni niesamowitych emocji, za te kilkadziesiąt godzin, kiedy mogliśmy na różne sposoby obserwować tę walkę. Wracaj Bartku do pełni sił. Jesteś po prostu wielki!
Courtney rusza po czwarty tytuł UTMB, Bouillard wygrywa w „sprincie”, czyli Nice Cote d’Azur by UTMB
Gdy w polskich górach lał deszcz, na Lazurowym Wybrzeżu, we francuskiej Nicei świeciło pięknie słońce. I w tych jesiennych promieniach padających na znad wody Morza Śródziemnego na Alpy Nadmorskie rozegrano kolejny festiwal biegowy z cyklu UTMB World Series. Na czterech trasach Nice Cote d’Azur by UTMB rywalizowało ponad 2 tys. biegaczek i biegaczy, wśród których znalazły się takie legendy jak Courtney Dauwalter, Jonathan Albon czy zwycięzca tegorocznego UTMB Vincent Bouillard.
Courtney, która ma już na swoim koncie trzy tryumfy na głównej trasie wokół Mont Blanc, nie tylko nie zawiodła, ale dosłownie rozbiła konkurencję na najdłuższym z dystansów, zajmując drugie miejsce… OPEN. Do zwycięzcy – Hiszpana Cristofera Clemente Mory – straciła zaledwie 13 minut! Nad drugą kobietą – Włoszką Enricą Dematteis, Amerynakna miała 4 godziny i 58 minut przewagi! Po takim występie śmiało można powiedzieć, że Courtney rozpoczęła właśnie marsz, a może raczej bieg po czwarty tytuł na UTMB. Czy bieg ten zakończy się sukcesem, dowiemy się pod koniec sierpnia przyszłego roku. Na tej samej trasie 35 miejsce open zajął Adrian Witek, 9 kobietą, a 102. finiszerem open była Justyna Witek, a Piotr Loska przybiegł na 147 pozycji.
Zwycięzcami biegu w kategorii 100 K zostali Valentin Lacroix (Francja) i Ingrid Due-Gundersen (Norwegia). 29. miejsce zajął Krzysztof Sieradzki.
Bardzo mocno obsadzona była lista startowa biegu w kategorii 50 K. Niech o tym świadczy miejsce poza podium wyśmienitego biegacza z Italii Nadira Magueta. Włocha wyprzedzili pierwszy na mecie Jonathan Albon (Wielka Brytania), Simon Paccard (Francja) i Ezekiel Rutto (Kenia). Rywalizację kobiet wygrała ze świetnym wynikiem Sylvia Nordskar (Norwegia), która wyprzedziła m.in. świetnego Hiszpana Daniela Osanza. 81. zawodnikiem na tej trasie był Łukasz Skarżyński.
Bardzo ciekawy był najkrótszy z biegów, kategorii 20 K. Zwyciężył w nim… Vincent Bouillard – ten sam, który pięć tygodni temu zaskoczył cały świat wygrywając UTMB z czasem poniżej 20 godzin. Warte odnotowania są wyniki, jakie osiągnęli na tej trasie Karolina Obstój i Jacek Sobas. Karolina zameldowała się w Nicei jako 10. kobieta (104. open), a Jacek przeciął linię mety jako 16. zawodnik.
Czy Dominik Tabor dołączył właśnie do klubu „900 ITRA”?
Na krajowym podwórku najciekawszy wyścig miał miejsce w Węgierskiej Górce, gdzie na starcie 25-kilometrowej trasy Baran Trail Race stanęła wyjątkowo mocna grupa biegaczy. Nazwiska takie jak Matuszczak, Tabor, Rzeszótko, Fabian, Kuropatwa czy Matyssek musiały oznaczać kolejne tej jesieni mocne ściganie w Beskidach. Wśród pań zapowiadała się powtórka rywalizacji z tegorocznego Maratonu Trzech Jezior, gdzie na trasie Rollercoastera stanęły Weronika Matuszczak i Ula Paprocka. W porównaniu z biegiem z Beskidu Małego na linii startu zabrakło dwukrotnej medalistki młodzieżowych MŚ w skyrunningu Patrycji Stanek, Aliny Wyleżałek (startowała na Baranie, ale na trasie 60 km) czy Sylwii Kapusty-Szydłak, ale za to pojawiły się Kasia Wilk, Natalia Tomasiak i Paulina Tracz.
Sprzyjające warunki i bardzo mocna obsada sprawiły, że zgodnie z oczekiwaniami padły nowe rekordy trasy. W rywalizacji pań wygrała Weronika Matuszczak o niespełna trzy minuty przed Ulą Paprocką i niecałe 9 przed trzecią Natalią Tomasiak.
Jednak tym, co przykuło najmocniej uwagę był fenomenalny bieg Dominika Tabora, który urwał ponad trzy minuty z należącego do tej pory do Marcina Rzeszótki rekordu trasy. 1:51:02 na liczącej 25,3 km i 1320 m. up trasie daje solidne podstawy, by przypuszczać, że Dominik dołączy po tym biegu do elitarnego grona zawodników, którzy osiągnęli wynik wyceniony przez ITRA powyżej 900 p. Do tej pory najwyższym wynikiem Dominika było 894 p. wybiegane rok temu na bardzo podobnej trasie Rollercoastera w czasie festiwalu Maraton Trzech Jezior. Wówczas zawodnik teamu Hoka Garmin osiągnął metę po 1 godzinie, 54 minutach i 45 sekundach. Potrzebował o 3 minuty 43 sekundy więcej czasu na trasę krótszą o 100 m., ale z większą o 160 m. sumą przewyższeń. Mamy więc duże szanse na to, że po raz trzeci w Beskidach (po Chudym Wawrzyńcu – Andrzej Witek – i Maratonie Trzech Jezior – Dawid Malina) zostanie złamana bariera 900 p. Drugi linię mety na trasie 25 km BTR przekroczył Marcel Fabian, a trzeci Marcin Rzeszótko.
Na tegorocznym Baranie rozegrano jeszcze trzy inne biegi: na 10 km wygrali Marcin Kubica i Edyta Szczęsna (nasza wolontariuszka!), na 60 km Bartosz Misiak (zwycięzca tegorocznego Grand Prix Trzech Jezior) i Alina Wyleżałek (w tym roku wicemistrzyni Polski ultra z Chudego Wawrzyńca, czwarta kobieta na trasie 80 km podczas Lavaredo i piąta kobieta na Rollercoasterze M3J), a na 180 km Michał Kołodziejczak i Justyna Gwizdak – jedyna kobieta, która ukończyła ten dystans.
Rekord świata w biegu 48-godzinnym bez ratyfikacji
Wartym odnotowania wydarzeniem z tego tygodnia jest informacja dotycząca pobitego w tym roku przez Dunkę Stinę Rex rekordu świata w biegu 48-godzinnym. Podczas rozgrywanych kilka miesięcy temu na Węgrzech zawodów ultramaratonka pokonała w tym czasie 435 kilometrów i 56 metry, co jest wynikiem lepszym od dotychczasowego rekordu należącego do Camille Herron. Na tych samych zawodach rywalizację mężczyzn wygrał Bartosz Fudali, ze świetnym rezultatem 447,2 km. W ostatnich dniach okazało się jednak, że wynik Dunki nie może zostać ratyfikowany, ponieważ zawody nie były zgłoszone do Międzynarodowego Stowarzyszenia Ultramaratończyków (IAU), która to organizacja zajmuje się ratyfikacją rekordów świata.
Ruszył sezon na City Trail
Ten weekend można też uznać za symboliczne zakończenie sezonu z tego powodu, że wystartowała jesienno-zimowa seria biegów przełajowych City Trail. Co roku w kilku miastach w Polsce od października do marca w 10 miastach Polski rozgrywana jest seria szybkich biegów przełajowych. Rywalizacja rozgrywa się w danym mieście 5 razu w ciągu cyklu i dla każdego z miast prowadzone są oddzielne klasyfikacje. To świetna propozycja dla budowania szybkości na sezon jesień-zima.
To oczywiście nie wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w tym tygodniu. Postaraliśmy się jednak wybrać te, które sami uznaliśmy za najciekawsze. Już teraz zapraszamy do zaobserwowania naszych mediów społecznościowych i dodania do ulubionych zakładek naszej strony – co tydzień przygotowujemy dla Was podsumowania najciekawszych wydarzeń i publikujemy artykuły i wywiady z serca świata trailu.
[Chcesz więcej ciekawych treści? Obserwuj nas na Facebooku i Instagramie]
PRZECZYTAJ TEŻ:
„Tara Dower ustanawia nowy rekord na kultowym Szlaku Appalachów”
„Bezpieczeństwo czy asekuranctwo? Kulisy skrócenia M3J 2024”
„Podsumowanie tygodnia: MP Skyrunning, Julian Alps, biało-czerwony Pirin i goldenowe emocje za oceanem”
„Skandal z Camille Herron i Wikipedią: wyjaśniamy krok po kroku”
1 comment
Pingback:Golden Trail Series: Marcin Kubica przed finałem GTWS o trasach, strategii i… długich dojazdach na posiłki – Maraton 3 Jezior