Weronika i Rafał Matuszczak prosto z finału Goldena: Tu liczy się każda sekunda
Wojtek Teister: Weronika, czy ten finałowy prolog czymś Cię zaskoczył?
Weronika Matuszczak: Przede wszystkim pierwszy raz startowałam w biegu, gdzie nie było startu wspólnego, tylko interwałowy, więc na początku było pusto i samotnie…
A widzisz, u nas na verticalu też tak jest, że jest interwał. W przyszłym roku zapraszamy już w piątek [śmiech].
W: To widzisz, już wiem, gdzie będę w przyszłym roku ćwiczyć [śmiech].Aczkolwiek ja szczerze mówiąc verticali za bardzo nie lubię.W każdym razie na drugiej pętli doszłam do dziewczyn i wtedy już miałam się kogo trzymać, więc fajnie mnie przeciągnęły przez ten podbieg, bo druga pętla to był praktycznie cały czas podbieg. Później zaczynał się ten kosmiczny zbieg, który widać na wszystkich nagraniach. To było po prostu lodowisko dzisiaj.
To był już końcowy odcinek?
W: Jeszcze nie, to była druga pętla, a biegłyśmy trzy pętle… Bieg będzie jeszcze na tej głównej trasie i tam już nie wiem, czy on jest ostatni, czy nie.
Rafał Matuszczak: W sumie też nie pamiętam. Wiem, że on będzie dłuższy, bo zaczynamy troszeczkę wyżej. Wyżej wbiegamy, więc… czeka nas jeszcze więcej przyjemności. Dziewczyny trasę rozdeptały, jeszcze trochę popada, to czuję, że my tam po prostu będziemy w piątek spływać.
Będziecie mieć taki miks Łemkowyny i Rzeźnika na trasie, tylko z trochę większymi nachyleniami. Ale zostańmy jeszcze na chwilę przy prologu pań: jak ten dzisiejszy bieg wyglądał z Twojego punktu widzenia, Weronika?
W: Ja ogólnie byłam trochę zaskoczona, że startujemy co 30 sekund. Jeszcze w życiu z czymś takim nie spotkałam, więc ta pierwsza pętla to było takie trochę doświadczenie samotności. Druga zdecydowanie była szybka i pod znakiem tego zbiegu: Sam widziałeś, jakie pięknie tam fikołki kręciłam. Było ciekawie. Później czekała nas jeszcze jedna, ostatnia pętelka na koniec. Głównie łagodny zbieg i na koniec mocny podbieg. Tam z kolei Rafał i Michał Jurek mnie mocno zdopingowali, żebym jeszcze coś powalczyła, ale już miałam taką bombę, że po prostu nie wiedziałam, gdzie jestem.
R: Patrząc na międzyczasy, to Werka bardzo mocno zaczęła od samego startu, bo na pierwszym punkcie była ósma.
Tak, na drugim dwunasta, ale na czwartym znowu w pierwszej dziesiątce. Jedynie na trzecim się nie odbiłaś.
R: Tak, na trzecim punkcie jej nie było, już nie mówiąc o tym, że patrząc w tabele wynikowe Werka jest Włoszką od dzisiaj [śmiech].
W: Dobrze się czułam na początku i ten teren był taki pode mnie, właśnie łagodny zbieg, łagodne podbiegi, więc wiedziałam, że tam mogę dużo zyskać. Poza tym nie miałam żadnego odniesienia do rywalek, bo biegłam na pozątku sama, więc w sumie nie wiem ostatecznie, czy to było za mocno, czy nie. Wiem, że na pewno dużo straciłam na tym zbiegu, bo jednak zaliczyłam tam 6 wywrotek.
R: Ale pytanie, z czyjej perspektywy. Bo z mojej – a stałem przy końcówce tego zbiegu i porównywałem to, jak Weronika zbiega ze zbiegami innych dziewczyn – to mimo tego, że się wywróciła, nie uważam, że ona tam dużo straciła. Bo tam było tak stromo, że niektóre dziewczyny tam po prostu schodziły. To naprawdę ciężki zbieg, w dodatku po deszczu i wydaje mi się, że tutaj nie ma sobie nikt niczego do zarzucenia. Jeżeli ktoś się tam nie wywrócił, to chyba tylko te dziewczyny, które naprawdę już mają tyle doświadczenia, że wiedzą jak do tego podejść, albo tyle szczęścia, że po prostu się nie potknęły.
Właśnie o te różne perspektywy chciałem Was też zapytać. Bo wiadomo, rekonesans trasy robiliście, ale to się robi na sucho (i nawet nie mam na myśli pogody), na spokojnie, bez tego napięcia związanego z zawodami. Ty masz, Weronika, zawody dzisiaj pierwsze za sobą. Ty, Rafał, dzisiaj mogłeś troszeczkę pooglądać, jak ta trasa wygląda w trakcie rywalizacji. Masz jakieś nowe wnioski w porównaniu z tą obserwacją z rekonesansu przed piątkowym startem?
R: Powiem tak, jak pierwszy raz zobaczyłem ten zbieg, to się troszeczkę przestraszyłem, bo jest naprawdę stromo. Później wziąłem to na spokojnie: w sumie to nic takiego, bo jest trawa i nawet jak się wywrócisz, to nic ci nie będzie. Dodatkowo plus jest taki, że ten najbardziej stromy odcinek jest na tyle krótki, że prawdopodobnie nie będzie miał dużego wpływu na ostateczny wynik. Ale jak dzisiaj dziewczyny tam przebiegły i widziałem, ile gleb można zaliczyć na 100-metrowym kawałku, to wydaje mi się, że ten zbieg jednak będzie miał wpływ na to, jak rywalizacja ostatecznie będzie wyglądać, bo nawet pozbierać się po tych wszystkich upadkach to nie jest taka prosta prawa. No i pytanie, jakie będą warunki w czasie samego biegu, bo gdy robiliśmy rekonesans, to była piękna pogoda i piękne widoki, a dzisiaj od rana leje.
I to cały czas leje…
R: Tak. To jest tak, że leje, później jest przerwa, później znowu leje. Choć trzeba przyznać, że na pewno nie leje, tak mocno jak na Maratonie Trzech Jezior.
Myśmy Wam to specjalnie zrobili jako takie, wiecie, przetarcie przed finałem. Mieliśmy przecieki z prognozami i staraliśmy się, żeby jak najbardziej odzwierciedlić warunki [śmiech].
W: Chociaż tak naprawdę ten zbieg jest dłuższy. Najbardziej nachylony odcinek ma około 100 metrów, ale całoc około 800. Na początku jest dużo błota i trawy, a później już dużo kamieni i to 100 metrów jest z kamieniami. Ale cały zbieg miał 800 metrów i ja mocno czułam, że to było 800 metrów.
Rafał, jutro te siedem kilometrów prologu, od początku do końca na pełnym gazie? Tam się chyba nie ma co zastanawiać?
R: Tak, tak, szczególnie, że facetów jest jeszcze więcej niż kobiet i zakładam, że faceci jeszcze mniej będą się asekurować.
Sekundy mogą decydować, tak jak w rywalizacji dziewczyn.
R: No tak, nawet dzisiaj Weronika sekundy miały znaczenie.
W: Prawda jest taka, że gdybym pobiegła dziesięć sekund szybciej, to bym przeskoczyła chyba o pięć pozycji. A gdybym była na mecie3 sekundy szybciej, to bym przeskoczyła przed pierwszą dziewczynę z klasyfikacji innego Nationala [Weronika i Rafał startują w finale dzięki kwalifikacji z cyklu narodowego Golden Trail Series – przyp. red.].
R: Warto o to walczyć, bo ostatecznie też mamy klasyfikację drużynową z Nationala, więc to nie jest tak, że tylko elita coś tutaj może zagrać. Walczymy na kilku poziomach klasyfikacji i mamy o co się bić na tych trasach. I tutaj naprawdę każda sekunda się liczy, to serio. Nie ma się co zastanawiać, tylko biegać.
Czy na dłuższy bieg, na ten 23 kilometrowy, macie już jakiś pomysł taktyczny, rozpracowaną strategię? Jakieś odcinki, które widzicie bardziej jako swoje szanse i takie, które trzeba raczej przetrwać. Bo ta trasa jest bardzo zróżnicowana i taka, że tak naprawdę każdy tam znajdzie coś pod siebie, ale też coś, co mu nie leży.
W: Na rekonesansie zrobiliśmy taką zewnętrzną pętlę, więc nie widzieliśmy jeszcze dokładnie całej trasy. Ale już dało się dostrzec, gdzie możemy nadrabiać, gdzie nie, które będą to właśnie lepsze i słabsze strony. W związku z tym wstępne plany się stworzyły, ale jednak skupiliśmy się na razie na prologu, więc dopiero jak Rafał swój prolog przebiegnie, to będziemy myśleć o sobocie i niedzieli.
R: Ja na przykład ucieszyłem się jak zobaczyłem jak długi jest podbieg na tej największej pętli. Taki podbieg pode mnie, nie ukrywam, cały czas równo idzie pod górę, aż dobiegamy do najwyższego szczytu, gdzie zbieg niekoniecznie już mi będzie leżał, ale jest krótki, więc zobaczymy. A później na pewno też takim kawałkiem ciekawym wydaje się podbieg na piątej pętli – ze 40 procent nachylenia. Nie, nie jest jakiś długi, o ile dobrze pamiętam, ale jest naprawdę mocny i jeszcze jeśli popada, wtedy tam też się będzie po nim zupełnie inaczej biegło.
W: To ogólnie jest taka właśnie łąka pełna błota. Kiedy tam szliśmy, gdy nie było jeszcze deszczu, to już się ślizgaliśmy, ale teraz jak leje… I nachylenie mniej więcej takie, jak miałyśmy na zbiegu dzisiaj.
Czy macie jakieś założenia, które chcielibyście zrealizować, na przykład swój plan minimum, z którego będziecie zadowoleni, czy po prostu chcecie dać 100% z siebie i zobaczyć jak to wyjdzie w takiej stawce?
W: Mój plan minimum to jest ukończyć te zawody w jednym kawałku.
To jest zawsze fajny plan, bo to rokuje na przyszłość.
W: Wiesz, ja jestem w trochę ciężkiej sytuacji, bo nigdy się nie zmierzyłam jeszcze z tymi dziewczynami. Ja tak naprawdę dopiero szukam swojego miejsca w szeregu w tym środowisku. Ale chcę tutaj porządnie się zmęczyć i po prostu poczuć, że te zawody to była wisienka na torcie sezonu.
R: Ja mam w sumie podobnie, nie mam jakiegoś założenia jeżeli chodzi o miejsca. Prawda jest taka, że jedyne mierzalne wyznaczniki mojego sukcesu to ewentualnie gdzieś się tam znaleźć pomiędzy chłopakami z Polski, ale to mi nic nie mówi i szczerze to mnie to mało interesuje. Raczej traktuję te starty jako taki sprawdzian, czy dam radę wytrzymać takie mocne tempo, bo oglądając dotychczasowe Goldeny, wydawało mi się, że tam jest po prostu rura od samego początku do ostatniego metra.
Tak to wygląda przynajmniej.
R: No właśnie, więc ciekaw jestem na ile w rzeczywistości tak jest. Ja liczyłem na to, że chociaż w jednym biegu z Goldena się sprawdzę w tym roku na Tatra Sky. Sami wiemy co się wydarzyło. Teraz to jest ostatni start w sezonie, więc nie mam zamiaru się jakoś oszczędzać. I też mam nadzieję, że dobiegnę cały.
Plany na ten dzień przerwy jakieś takie macie. Cudowne sposoby na szybką regenerację, jakieś mikstury tajemne, kociołki Panoramiksa przywracające energię czy sok z gumijagód dodający szybkości?
R: Po prostu odpocząć.
W: To na pewno, bo logistyka dojazdów na trasę i posiłki zabiera tutaj naprawdę mnóstwo czasu i to jest wyczerpujące. Ale jeżeli chodzi o dzień przerwy, to zdecydowanie planuję też zobaczyć te kawałki trasy, których jeszcze nie widzieliśmy. Na szczęście one są niedaleko od startu. No i zregenerować się porządnie. Trochę się potłukłam dzisiaj i czuję, że czas trochę dać temu się zagoić i odpocząć.
R: Szczerze najważniejsze to chyba właśnie posiedzieć w hotelu i przez jakiś czas nic nie robić, bo tak jak tam Marcin we wczorajszej rozmowie wspominał… Ta logistyka sprawia, że tak naprawdę spędzamy cały czas na tym deszczu, czy chcemy, czy nie i to strasznie męczy, więc… trochę nam się marzy właśnie też tak posiedzieć w hotelu i nic nie robić przez parę godzin.
W takim razie życzę Wam tego spokoju w wolnych chwilach, a na czas startów ognia w nogach i spokojnej głowy. Bo naprawdę świetnie się to wszystko ogląda, gdy jest tylu Polaków na starcie i tak wielu z nich liczy się w walce o wysokie miejsca. Jeszcze kilka lat temu mogliśmy z zazdrością patrzeć na Hiszpanów czy Francuzów, a teraz jesteśmy wśród najmocniejszych nacji w tym sporcie.
R: Fajne to jest. Nawet jak Werka startowała, to też speaker mówił, że zawsze mamy wielu biegaczy z Polski i tak dalej. To nie jest tak, że jesteśmy jako Polska niewidoczni czy anonimowi.
I oby tak zostało. Dzięki za rozmowę i powodzenia na trasach!
[Chcesz więcej ciekawych treści? Obserwuj nas na Facebooku i Instagramie]
PRZECZYTAJ TEŻ:
„Golden Trail Series: Marcin Kubica przed finałem GTWS o trasach, strategii i… długich dojazdach na posiłki”
„Tara Dower ustanawia nowy rekord na kultowym Szlaku Appalachów”
„Bezpieczeństwo czy asekuranctwo? Kulisy skrócenia M3J 2024”
„Podsumowanie tygodnia 7.10-13.10: Ultra Kotlina, Maraton Bieszczadzki, Złota Szyszka, The Loop i Puchar Świata WMRA”
„Courtney Dauwalter rozbija bank w Nicei, Gorczyca walczy do ostatka sił na GSB i Tabor z nowym rekordem Barana – Podsumowanie tygodnia 30.09-6.102024”
„Podsumowanie tygodnia: MP Skyrunning, Julian Alps, biało-czerwony Pirin i goldenowe emocje za oceanem”
„Skandal z Camille Herron i Wikipedią: wyjaśniamy krok po kroku”