Maraton Trzech Jezior
ładowanie strony

Andrzej Witek: Chciałbym wystartować w UTMB w takiej dyspozycji, by zająć wysokie miejsce

30 sierpnia 2023
Andrzej Witek w trakcie M3J 2022

Jak bardzo zmieniło się życie Andrzeja Witka po dołączeniu do teamu Asicsa, co daje mu przekroczenie bariery 900 pkt ITRA, kto w Polsce jego zdaniem ma największe szanse by dołączyć do grona zawodników z takimi wynikami i jakie są plany sportowe Andrzeja na najbliższe sezony? A także co rekordzista trasy Maratonu Trzech Jezior radzi biegaczom, którzy w tym roku zmierzą się z trasą M3J?

Wojtek Teister: Siedzimy w Kościelisku, za oknem pada deszcz. Gdyby wyjrzeć za okno to trudno powiedzieć, że jest się w ogóle w górach. Przede mną Andrzej Witek. To nasz drugi wywiad w ciągu roku. Ostatnio rozmawialiśmy bezpośrednio przed finałem Golden Trail World Series. Wtedy byłeś w kompletnie innej sytuacji pod wieloma względami. Byłeś już czołowym polskim biegaczem z dużym sukcesem na Marathon du Mont Blanc. Ale gdzieś tam na arenie międzynarodowej jeszcze nie bardzo rozpoznawalny. Dzisiaj sytuacja jest kompletnie inna, bo od tego czasu właściwie zmieniło się wszystko. Mniej więcej chronologicznie, z ciekawszych rzeczy. Na finale GTWS wygrałeś klasyfikację segmentów sprintu. Dołączyłeś do międzynarodowego teamu Asics. Zrealizowałeś swoje mityczne, rzucone przy piwie wyzwanie 140 minut na maratonie. Swoją drogą to wymusiło zmianę nazwy bloga?

Andrzej Witek: Nie, to przypadek. To była najczęściej komentowana rzecz, że świetny ruch marketingowy, że już wszystko przewidziałem. Ale to przypadek.

A dalej co? Wygrałeś Mistrzostwo Polski na Prehybie. Czyli w pewnym sensie pomściłeś to pogubienie trasy na Beskidzkim Toporze dwa lata temu. Wygrałeś Istrię razem ze Stianem. Wbiegliście na metę razem, co też było takim, myślę, dla kibiców w Polsce bardzo fajnym przeżyciowo momentem. Później sprawa najważniejsza: narodziny córki. Dalej: siódme miejsce w Innsbrucku na Mistrzostwach Świata i pierwsza wycena biegu w ITRA powyżej 900 punktów, czyli światowy TOP. Chudy Wawrzyniec wyceniony na 928 i ogólny indeks ITRA 907. Jak te wszystkie wydarzenia wpłynęły na Twoją codzienność sportową, ale nie tylko sportową? Bo to są zmiany tak naprawdę radykalne.

Przede wszystkim dwie z tych zmian. Wyniki wynikami, ale najmocniej córka i team międzynarodowy, czyli inna perspektywa rozwoju. Wiesz, nie ukrywam, że ostatni rok to jest najlepszy czas w moim życiu, nie tylko sportowo, ale ogólnie. Już kiedy leciałem na finał Goldena w tamtym roku na Maderę, leciałem sam, bez Asi, co zdarza się rzadko, bo podróżujemy zawsze rodzinnie. Ale Asia już była wtedy w ciąży i też ze względów zdrowotnych nie chcieliśmy ryzykować jej podróży. Więc można powiedzieć, że to był pierwszy taki wyjazd, kiedy już w głowie, gdzieś tam we mnie kiełkowała myśl, że za chwilę będę ojcem. I jest to dla mnie ogromnie ważna część życia. A już takim banałem jest troszkę to, że jeżeli wszystko w życiu jest poukładane i masz takie szczęście życiowe i wszystko jest na swoim miejscu, to i trening jest znacznie lepszy i wyniki sportowe też są znacznie lepsze. I ja uważam, że ostatnie 8 czy 9 miesięcy, które sportowo przeżyłem, to efekt tego, że jest we mnie olbrzymi entuzjazm z tego, że jestem młodym ojcem, że powiększyła nam się rodzina. Czasem mówię, że gdy dowiedziałem się, że będę ojcem, to po prostu wcisnąłem gaz do dechy i momentami wydaje mi się, że nie wytrzymam tego wszystkiego i jadę zbyt szybko. Jeden zły ruch i się po prostu cały rozlecę. Ale jak na razie ten sezon pokazuje, że taka maksymalna mobilizacja i absolutne 100%, które z siebie daje w tej chwili, zaowocowało dobrymi wynikami i rozwojowymi wydarzeniami, jak choćby dołączenie do teamu Asicsa. Jednocześnie mam nadzieję, że najlepszy czas ciągle przede mną i najlepsze wyniki dopiero przyjdą. Chcę w to wierzyć i będę się starał, żeby tak było.

W Chamonix, podczas festiwalu UTMB wystartujesz w OCC. To Twój główny start sezonu, już jako członek teamu Asics. Czym ten team różni się Twoim zdaniem od innych? Jak czujesz się w zespole?

Ja zaczynałem biegać jako amator. Stopniowo rozwijałem się, bo napędzała mnie w tym pasja. I dopiero gdzieś tam po 10 latach, kiedy cały czas dokładałem do tej pasji, dołączyłem do teamu Dynafit, gdzie moje bieganie zaczęło być profesjonalne, po tym względem, że bilans roczny nie był na minusie.

I z pracy można było żyć, a nie dokładać do pasji…

Dokładnie. To już była namiastka profesjonalizmu, ale jeszcze nie przez duże „P”. Wyczyn, ale nie zawodowstwo. Natomiast w momencie, kiedy skontaktowałem się z Asicsem, okazało się, że pojawiła się taka przestrzeń, że szukają zawodnika i spełniałem kryteria, które oni określili, to wszystko mocno przyspieszyło, także wystrzeliły wyniki. To jest efekt tego, że dostałem kontrakt międzynarodowy na takim poziomie, który pozwala na konkretny rozwój sportowy. Choć oczywiście to nie jest tak, że teraz wybuduję sobie dom za ten kontrakt.

Ale masz czystą głowę, jeżeli chodzi o przygotowanie sportowe.

Tak, dokładnie. Mogę zaplanować sobie obozy, nie ma problemu z pozyskaniem sprzętu, nie muszę pół roku wcześniej odkładać na logistykę związaną z zawodami i niekoniecznie muszę wybierać pokoju wieloosobowego na wyjeździe, tylko mogę odpocząć, zregenerować się w komfortowych warunkach. Więc to jest duże wsparcie. A jeśli chodzi o sam team, czym on się różni? Myślę, że jesteśmy w pewnym sensie podobni do innych zespołów, jeśli chodzi o biegi górskie. A trzeba też powiedzieć sobie wprost, że środowisko biegów górskich bardzo mocno rośnie. Myślę, że rośnie wykładniczo, że po prostu ten sektor rozwija się bardzo dynamicznie. I bądźmy szczerzy, gdzieś tam ostatecznie chodzi również o biznes w tym wszystkim. I duże firmy takie jak Asics widzą, że jeżeli ten segment rynku się rozwija tak mocno, to warto po prostu wsiąść do tego wagonika, zanim on za daleko nie odjedzie i stworzyć też zespół, żeby być obecnym w tym środowisku. I to widać po ruchach nie tylko Asicsa, ale i innych teamów. My jako team, wydaje mi się, że naprawdę pod względem wartości sportowej, to obecnie najmocniejszy zespół. Dlaczego tak twierdzę? Bo bardzo często zespoły mają swój jeden sprecyzowany cel. Np. zawodnicy Salomona startują głównie w cyklu Golden Trial, który wywodzi się też od tej marki. Natomiast gdyby przyjrzeć się liście atletów z Asicsa, to są 44 osoby z całego świata i mamy tam mnóstwo mistrzów krajowych na różnych dystansach, zawodników, którzy wygrywają biegi skyrunningowe, którzy wygrywają biegi trailowe i też rywalizują m.in. w cyklu Goldena.

Czyli wszechstronność.

Wszechstronność. Myślę, że Asics jest takim teamem, który nie postawił konkretnie na jeden segment, gdzie chce się mocno wyeksponować, tylko chce zdominować całe biegi górskie. Pewnie to jest ambicja wielu dużych firm, ale w tej chwili uważam, że Asicsowi wychodzi to najlepiej.

A skoro o tej wszechstronności mowa – właściwie startujesz na chyba wszystkich dystansach, wszystkich kategoriach, może oprócz verticala tak naprawdę. Potrafisz świetnie pobiec 80 km i trzydziestokilkukilometrową – krótką jak na Ciebie – Orawę Trail. W których z tych kategorii czujesz się najlepiej?

To ciekawa kwestia, bo ja nawet bronię się przed tym, żeby się zdefiniować jako biegacz górski. W tej chwili specjalizuję się w biegach górskich i nie oszukujmy się, lepiej sobie radzę w biegach górskich, mam predyspozycję do tej dyscypliny sportu. Jestem w stanie rozwijać te parametry, które w górach są potrzebne, a już te parametry, które są bardziej przydatne w biegach asfaltowych, rozwinąć ciężko w moim wieku. Ale bronię się przed określeniem, że jestem typowym biegaczem górskim, bo ja po prostu kocham biegać, tak najogólniej. I czerpię taką samą radość z wyścigu na 5 km płaskie, kiedy trzeba przepalić płuco przez 14 minut. Ale uwielbiam też to stopniowe wyniszczanie, które następuje na wielogodzinnym wyścigu. Natomiast, jeżeli miałbym siebie zdefiniować, to do tej pory specjalizowałem się w biegach trwających od 2,5 do 4-5 godzin. Ale przesuwam to powoli, bo mam 31 lat. Uważam, że jestem w stanie wytrzymać ten trening, który realizuję obecnie jeszcze przez 2, 3, może 4 lata. To nie jest dużo tak naprawdę. A docelowo w świecie biegów górskich jest tylko kilka tytułów, które można zdobyć, żeby zapisać się gdzieś na stałe w historii tego sportu. Jednym z tych biegów jest UTMB. To jest chyba taki święty graal, jeśli chodzi o biegi górskie na świecie. Nie da się chyba nic więcej zrobić niż wygrać UTMB.

Pewną konkurencją w tych krótszych biegach chce stać się Golden Trail, ale tak naprawdę w tym momencie UTMB jest ikoną biegów górskich. Niepisane igrzyska.

Tak, dokładnie. Nikt o tym nie musi mówić, ale wszyscy wiedzą, że do tej imprezy wszyscy się szykują, wszyscy chcą ją wygrać i to ich motywuje w chwili kryzysu na treningach, żeby dalej to robić. Chciałbym wystartować w UTMB, będąc w takiej dyspozycji sportowej, która pozwoliłaby mi zająć bardzo wysokie miejsce. Nie mam chyba tyle odwagi w sobie, żeby powiedzieć, że chciałbym być w trójce albo wygrać UTMB. Jestem chyba jeszcze zbyt słabym zawodnikiem, albo zbyt mało wygrałem, żeby mieć taką pewność siebie. Ale uważam, że fizycznie mam potencjał do tego, żeby dobrze biegać biegi kilkunastogodzinne, czy nawet UTMB. Pewnie trzeba by być w okolicy 21-22 godzin, żeby liczyć się tam w absolutnej czołówce. I stopniowo się do tego wydłużam, dlatego porzucam te dystanse, które trwają do dwóch godzin. Jak zauważyłeś, Orawa Trail była dla mnie bardzo szybkim i krótkim biegiem na tym etapie.

W zasadzie chyba jednym z krótszych, szybszych, jakie startowałeś. Starcie z Dominikiem Taborem było ekscytujące, choć dla Ciebie to był sprint, a dla Dominika jeden z dłuższych startów…

I gdybyśmy biegli na 27 kilometrów, to myślę, że Dominik złoiłby mi skórę jak juniorowi, bo przez pierwsze 18 kilometrów nie byłem w stanie dać mu nawet zmiany. Bo ta intensywność dla mnie była bardzo wysoka. Ale im wysiłek jest dłuższy, czuję się relatywnie lepiej od innych. I myślę, że to jest mój największy atut. Dlatego w tym sezonie jeszcze startuję w OCC, który jest biegiem, gdzie biegnąc 5,5 godziny zajmuję się świetne miejsce. Ale myślę, że w przyszłym roku będę celował już w biegi, które będą trwać 6-10 godzin z dystansem bliżej setki.

W rankingu ITRA przekroczyłeś już magiczno-psychologiczną barierę 900 punktów. Również na swoim blogu zwracasz szczególną uwagę na statystyki i cyferki. Jak ważne są dla Ciebie statystyki, rankingi?

Ja jestem taką analityczną duszą. Uwielbiam cyferki. Generalnie mogę siedzieć nad cyferkami długo. Równie przyjemne jest bieganie, jak i zaparzenie kawy i siadanie przy komputerze przy Excelu i przepisywanie po prostu cyferek treningowych, tworzenie wykresów, wyłapywanie zależności i różnych statystyk. Ranking jest tylko rankingiem, ale z drugiej strony kiedy rośnie, o bardzo motywuje. Nie wspominając o tym, że kiedy przekraczasz kolejne bariery, masz otwarte drzwi na różne imprezy, na które z niższym rankingiem niełatwo się dostać. Dlatego złapanie wyniku powyżej 900 pkt ITRA jest dla mnie motorem napędowym – wcześniej w Polsce zrobili to tylko Marcin Świerc i Bartek Przedwojewski. Ale w związku z tym, że segment biegów górskich się rozwija, i to również sportowo i na naszym podwórku, myślę, że takich osób będzie przybywało.

Masz swoje typy?

Myślę, że Dawid Malina jest taką osobą, która ma duży potencjał. Bardzo duży. Uważam, że to jest zawodnik, który będzie biegał po 920, 910 punktów regularnie. I ma bardzo dużą szansę uzyskać taki wynik na Maratonie Trzech Jezior. Jest też kilku chłopaków, którzy też do tej 900 aspirują. I są bardzo blisko.

Świetny był wynik Michała Dudczaka na Babiej, 885 wykręcił.

Zgadza się. Albo Marcin Kubica – też jest bardzo blisko tej bariery 900 punktów. Myślę, że to jest kwestia wyboru odpowiedniego biegu, bo też o tym trzeba powiedzieć sobie szczerze, że ranking ITRA rządzi się swoją specyfiką, jak każdy ranking.

Dokładnie. Niektóre biegi sprzyjają osiąganiu lepszych punktów, a inne mniej.

Widać ewidentnie przy wycenach, które się pojawiają, że pogoda, która ma olbrzymie znaczenie w rywalizacji, nie jest aż tak mocno uwzględniana, jeżeli w ogóle w jakikolwiek sposób jest brana pod uwagę przy tych notowaniach, bo najlepsze wyniki padają albo wczesną wiosną, albo jesienią. I akurat Marcin Kubica koncentruje się mocno na takich biegach, które są w sezonie tym najwyższym letnim. Ale jeżeli zdecydowałby się na start w biegu, gdzie potencjalnie można uzyskać dobre punkty, to uważam, że też jest blisko tej psychologicznej granicy z „9” z przodu…

Biegnie 25 km Rollercoastera u nas.

Ciekawe. Biegnie 25?

Tak, tak.

No to uważam, że też jest bardzo duża szansa.

Dawid na tej trasie miał 891, wiele nie brakowało. Ale biegł od startu sam. Z Marcinem Rollercoastera biegną też m.in. Dominik Tabor i Gabryś Kuropatwa.

To, że jest z kim rywalizować i nakręcać się na trasie jest ważne i tak jak mówię, komuś może się wydawać, że to takie sztuczne wycenianie ludzi, ale w świecie sportu ocena wyniku sportowego ma duże znaczenie.

Wracając do Ciebie. W Twoich mediach społecznościowych fajne jest to, że nie są przepompowane. Tam jest mnóstwo emocji, to się czyta jak dobrą książkę, gdy odnosisz sukces dzielisz się radością, gdy nie wyjdzie, jak w tym roku na Maraton du Mont Blanc – nie szukasz wymówek. Jakie dla ciebie znaczenie ma ta przestrzeń: socjale, strava, blog?

Powiem szczerze, że chyba gdybym miał wybór, to nie byłbym w mediach społecznościowych. Nie chcę powiedzieć, że są złe, ale po prostu jakoś nie mam potrzeby eksponowania siebie w tej przestrzeni. Nie chcę, żeby ktokolwiek poczuł się urażony, ale prowadzę media społecznościowe, dlatego że bycie sportowcem w tych czasach tego wymaga. To jest element całości tworzenia ciebie jako wizerunku, jako zawodnika. Mógłbym biegać maraton pewnie 5 minut szybciej, albo mieć 20 punktów więcej w ogólnym rankingu. Ale nie byłbym w międzynarodowym teamie ASICSA, bo nikt by się nie dowiedział, że istnieje. To niestety są takie rzeczy, które są ze sobą powiązane, co nie oznacza, że nie lubię pisać, bo lubię pisać bardzo. Po prostu lubię to i wiem o tym, że w mojej rodzinie, moja babcia i moja mama też miały zawsze barwny język i lubiły dużo opowiadać. Więc może odziedziczyłem to po nich. Dlatego na przykład Facebook, Instagram, prowadzenie bloga było dla mnie świetną terapią, ponieważ byłem raczej nieśmiałym chłopakiem z prowincji. Gdy pojechałem do Wrocławia, byłem strasznie zahukany. A pisanie bloga stopniowo to zmieniło, bo łatwiej jest usiąść do monitora i wyrazić swoje zdanie na spokojnie, przemyśleć emocje i ubrać je w jakiś sensowny szyk słów. Tak, żeby ktoś odebrał to w taki sposób, jak chcesz to przekazać. Myślę, że blog to jedna z najlepszych rzeczy, jakie zrobiłem. Później się okazało, że świetnie współpracuję w tej przestrzeni z moją obecnie żoną, a wtedy jeszcze dziewczyną Asią. To była świetna przygoda.

Ostatnie pytanie to nasza festiwalowa, prywata. Jesteś rekordzistą trasy Maratonu Trzech Jezior i to takim rekordzistą z mocnym rekordem (wycena 895 ITRA). Kilka rad dla tych, którzy będą biegli w tym roku, a nie znają trasy.

Mhm. No, to teraz muszę się wysilić, przypomnieć sobie swoje doświadczenia z biegu, jak go przeżywałem,

Sarny ci skakały po trasie.

A, to było piękne, to było absolutnie piękne. Wiesz co, gdybym miał dać parę rad, to trzeba się nastawić, że to jest szybki bieg. To jest pierwsza sprawa. Mimo tego, że jest to maraton, to trasa jest dosyć szybka, występuje dużo odcinków takich typowo trailowych, więc trzeba być przygotowanym na to, że nie będzie takich odcinków, że można 10 km maszerować. Zapisując się na ten bieg, trzeba być dobrze obieganym. Druga sprawa to zmienność terenu, czyli góra-dół, góra-dół. To wymaga bardzo dużej czujności i aktywności, bo jeżeli jakiś przykładowy bieg odbywa się na takim terenie, że wbiega się na górę, a później się zbiega, to na wielu odcinkach można myślami gdzieś odlecieć, pomyśleć o obiedzie, pracy, problemach, wzlotach, upadkach. Natomiast gdy trasa ma charakter góra-dół i tak wielokrotnie to trzeba mieć na uwadze to, że jak jest przełamanie górno-dolne, czyli jak wbiegamy na górkę, to żeby szybko rozpędzić nogę i złapać luz z górki, a kiedy wpadamy w ten dolne siodełko, to musisz aktywnie i szybko przebierać nogami do góry. A trzecia rada, i myślę, że jest najważniejsza z tych, które udzielę, jest taka, żeby po prostu dobrze się bawić, podnieść głowę do góry od czasu do czasu, bo zupełnie szczerze, dzięki Maratonowi Trzech Jezior ja pierwszy raz byłem w ogóle w tej części kraju, w Beskidzie Małym. Jest wiele pięknych zakątków w tym kraju, których nie znamy, nie doceniamy, nie mamy o nich pojęcia i wiele osób dzięki temu może poznać to miejsce, a jednocześnie przeżyć cudowne chwile na łonie przyrody, realizując biegową pasję.

Dzięki za rozmowę i powodzenia w Chamonix 🙂

    Leave a comment